Lekarstwo na wszystko...
16 kwietnia
Tak już zostałam stworzona, że nie usiedzę w domu na dłużej. Co jakiś czas po prostu muszę wyjść z czterech ścian, czy nawet opuścić mój kochany Białystok, żeby nabrać dystansu, zrelaksować się czy pooddychać świeżym powietrzem. Jak przystało na wykwalifikowaną turystkę uwielbiam jeździć dosłownie wszędzie. Może to być wypad na Mazury, do Białowieży czy tak jak tym razem po prostu do lasu.
Mam to szczęście, że moje dziecko uwielbia jazdę samochodem. Od małego była "wożona" wszędzie: na zakupy, do babci czy dziadka, nad morze czy... no tak w górach jeszcze nas nie było ;) Paweł! Słyszysz? Nie było nas jeszcze w górach :D
Czy może być coś piękniejszego od świeżego powietrza, dotlenienia się, wybiegania :) Takie miejsce jest lekarstwem na wszystko! Tam czas płynie innym tempem. Rodzinny wypad, podczas którego nie trzeba się martwić o nic. Każdy robi to na co ma ochotę, dziecko bawi się, dotyka co tylko chce... Wybrudzi się... To nic! Żyjemy w XXI wieku! W dobie pralek, proszków, odplamiaczy, sklepów gdzie można kupić spodnie, bluzkę o każdej porze dnia a czasami nawet nocy! Niech się brudzi! Przecież brudne dziecko to szczęśliwe dziecko ;) A my? My mamy czas dla siebie... Z dala od szarej rzeczywistości i problemów :)
Dla każdego z nas taki wypad to coś innego: dla mnie odskocznia od codziennych obowiązków, odreagowanie, nabranie sił na kolejne dni. Dla Madzi wybieganie się, poznanie przyrody poprzez dotyk, wdychanie świeżego wiejskiego powietrza. A dla Pawła... hmm chyba przede wszystkim spokój, że ma zrelaksowaną żonę, która nie marudzi, nie zrzędzi i wymęczone dziecko, które zasypia w kilka minut ;)
0 komentarze
Pisząc komentarz na blogu wyrażasz zgodę na przetwarzanie danych.